Źle się wstało, źle się pracowało. Może to wina pełni księżyca?
Niedziela upłynęła leniwie. Zebrałam się po Halę i zakupiłam kilka filmów na DVD. Nic innego w takich upalnych warunkach nie da się robić. Wpadłam do Henia. Posiedzieliśmy przy Heniutkówce i wróciłam prze Rynek. Ależ mi się tęskni za Rynkiem. Jak mi się micha cieszyła jak sobie po nim spacerowałam... Wpadłam na chwilkę do Zvisu pozdrowić barmana...
Dziś w pracy miałam zmasowany atak ludzi, którzy wciąż wymagają, żeby się nimi zajmować. Najgorsze są takie przypadki. Sprawni ludzie, którzy są tak rozleniwieni i tak bezmyślni, że głównym ich zajęciem jest narzekanie i scedowanie zmarnień na bogu ducha winną postać...Tak po godzinie chlusnęło monsunem, że bałam się, że nie wrócę do domu na rowerze... Ale już przeszło i śmigam do domu!
poniedziałek, 24 czerwca 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz