piątek, 24 października 2008

Dzień 2 Czerwony Biegunowy Księżyc

Dziś zrzucam woal zapomnienia i bezgranicznie ufam naturalnemu biegowi życia. Napięcia, jakie dzisiaj czuję, pokażą mi, od czego jestem chorobliwie uzależniony. Dziś pójdę za tym, za czym tęsknię. Bolesne doświadczenia będą dla mnie wskazówką, że muszę się opamiętać w tym, co robię. Dziś nikogo i niczego nie skrzywdzę i nie skrytykuję. Dziś jestem gotów do wielu wyrzeczeń, aby jutro poznać smak szczęścia.

Ton drugi odpowiada wyzwaniom i prowokacjom.

Księżyc – kwestia blokad i czyszczenia.

Hmmm.... dziwnie bo dziś najbardziej to wkurzał mnie Ojciec Chrzestny. Już w tramwaju zaczęłam go obgadywać (jeszcze go nie spotkałam) przy Antoninie. Parę godzin później Ojciec Chrzestny sam przyznał, że nie reaguje na zaczepki. Najazd Hunów -> i nawet nie wiedziałam, kiedy skończyłam pracę. Głodna stałam na przystanku, a 22 nie przyjechałam. Gdy rzuciłam się na pierożki ruskie, pomyślałam, że warto było pościć, żeby coś takiego zjeść!

Wizyta u lekarza przebiegła bez problemów. Tzn., prócz tego, że nie jestem jednak chora – p. doktor przepisała mi mnóstwo skierowań do różnych poradni specjalistycznych, ponieważ jak mnie zważyła to już nie miała więcej pytań.

Okazało się też, że się skurczyłam do 1 metra i 64 centymetrów.

Ehhh...

Brak komentarzy: