poniedziałek, 16 września 2013

Stara Zajezdnia, a nowe przyzwyczajenia

W sobotę miałam spontaniczne spotkanie z dziewczynami. Z reguły zbieramy się w siedem osób, ale tym razem było nas cztery. Okazja? Jak zwykle - pogadać lub ruszyć się z domu. To znaczy ja nie muszę ruszać się z domu, bo nie mam przed czym uciekać, ale zaciekawiło mnie nowe miejsce na imprezowej scenie Krakowa. A mianowicie Stara Zajezdnia przy Wawrzyńca. Kiedyś tam się chodziło na gokarty, potem mieli to zburzyć, ale widzę, że nowy właściciel się postarał i zrobił coś pięknego. Duża sala, stoliki przed, duża łazienka, miejsce na antresoli, scena, mnóstwo kraników... Reklamowali się, że świętują Oktober Fest (mniej więcej w tym czasie, co w Bawarii, czyli 21.09-5.10), więc uznałam, że trzeba zrobić rozpoznanie. Byłyśmy zgodne, co do zmiany lokalu (Kolory) na właśnie Starą Zajezdnię. Trafiłyśmy akurat na koncert. Kupiłyśmy dwulitrowy dzban piwa miodowego. I jak się potem okazało to był bardzo dobry wybór. Muzyka nas wprowadziła w nostalgiczny nastrój, więc zostałyśmy do 23.00 (z kolejnymi piwkami), ale już w środku (bo zimno!). oczywiście nie obyło się bez akcji. Akcja wyglądała tak, że gruchałam z krzesła, bo mnie Beator ciągnął na parkiet. Dobrze, że mnie nie wywalili :)
Pewnie tam wrócę niebawem :)

Brak komentarzy: